poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Wreszcie mam ...

    Mam, mam, nareszcie mam. Mam już całe dwa lata. I choć jestem małym posiadaczem bo mam dużo różnych rzeczy, pierwszy raz mam coś, czego nie można wziąć do ręki ani do buzi. Ale mimo tego cieszę się, bo wtedy cieszą się też i rodzice i dziadkowie.

  
    Moi najbliżsi zrobili mi małą ucztę urodzinową, moim zdaniem nawet bardzo małą. Były tylko dwa   smakołyki i tylko w jeden była wbita prawidłowa, bo dwójkowa świeczka. Oczywiście nie do jedzenia tylko do zdmuchnięcia. Liczyłem na jakiś typowy, okrągły torcik i przeliczyłem się. I choć ochoczo dmuchałem na świeczkę, dodatkowo wspomagany przez tatę, to zdecydowanie tylko do dmuchania ograniczyłem moje kontakty z tymi słodyczami. Na propozycję ich konsumpcji, złożoną przez starszyznę, głowa sama mi się odwróciła na znak, ŻE NIE i już. Moja reakcja została zaakceptowana bezdyskusyjnie ponieważ najbliżsi wiedzą, że w sprawach konsumpcji jestem stanowczy.


    Na drugim ciastku były do zdmuchnięcia cztery świeczki, co nie obrazuje mojego wieku. Świeczki służyły jedynie do ćwiczeń w zdmuchiwaniu. Ale jak tu zdmuchnąć taki fascynujące mnie ogieniek. Bardzo mi nie chciało się z nim rozstawać. 


    Na powyższym zdjęciu jestem z rodzicami w całej ich krasie. Niestety moja prawa ręka przysłoniła większą część uroku mojej paszczy.


    Dziadek nie mógł tego zaakceptować wykonał więc kolejny pstryk i tym obrazkiem  dał mi do myślenia. Dlaczego mama tak się schowała jak by się czegoś  wstydziła. Wierzę, że  nie mnie, tylko czego?

    Tak spędziłem niedzielne, bardzo  dla mnie ważne  popołudnie. A w poniedziałek zaczął się dzień jak co dzień. Mama w pośpiechu dostarczyła mnie do rodzinnego, jednodziecięcego żłobka i oddała pod opiekę babci. Babcia, też w pośpiechu (i z opóźnieniem bo zaczęło lać), z niewielką pomocą dziadka wyprowadziła mnie na spacer. Pojechaliśmy do pobliskiego parku, w którym jest dziecięcy ogródek z zabawkami. Po drodze na chwilę się zatrzymałem by dziadek mógł tę moją podróż uwiecznić.


     Po dotarciu na miejsce będę mógł wybrać sobie zabawki

                                   
                               zjeżdżalnię albo śmieszny, czterokołowy wózeczek


    Dość szybko znudziłem się zabawkami z ogródka i babcia zabrała mnie w te rejony parku, w których są różnej wielkości schody. Zdecydowanie preferuję ćwiczenia w ich pokonywaniu, szczególnie gdy uda mi się chodzić po nich bez upadku. I przeważnie się udaje.

    Babcia jest bardzo zadowolona jeśli zmęczenie fizyczne wywoła u mnie senność. Wtedy zostanę umieszczony w wózku, trochę sobie pośpię a babcia odpocznie. Gdy się ocknę przeważnie koło wózka będzie już dziadek z moją psią towarzyszką Cheri. Sunia się wysiusia i będziemy mogli pójść  do domu. A w domu czeka obiadek, którego ja na ogół nie chcę jeść  i babcia się tym zamartwia. A gdy już dobrze się zmartwi to robi mi omlecik. Ten przysmak (przeważnie) chętnie jem. 

    Po jedzeniu wymuszę na dziadku włączenie laptopa z moimi ulubionymi teletubisiami. Żółta szmatka na klawiaturze to nie jest ozdoba. Gdy jej nie ma odczuwam nieprzepartą chęć naciśnięcia któregoś klawisza. Najczęściej niestety naciskam taki, który  powoduje  zatrzymanie akcji teletubisiów. Wtedy muszę jakoś przyciągnąć dziadka do laptopa by naprawił błąd. Dziadek zjawia się niechętnie, poprawia co trzeba i by uniknąć następnych działań naprawczych przykrywa klawiaturę szmatką. Muszę przyznać, że to mnie dość skutecznie zniechęca od grzebania na ślepo po klawiszach.


Po obejrzeniu teletubisiów zwykle czekam na audycję w TV, w której różni ludzie odgadują, lub nie, tytuły piosenek. Oglądam tę audycję z dużym zainteresowaniem bo muzykę lubię i w jej trakcie mogę sobie potańczyć, bo też to lubię. Oczywiście choreografia jest moim osobistym  osiągnięciem i nie zawsze na jej pełne zrealizowanie wystarcza mi miejsca przed telewizorem. Niektóre układy taneczne wymagają nieco więcej miejsca.


     Bywa, że program telewizyjny  jest nudny. Wtedy siadam sobie gdzieś w kąciku i po prostu zaczynam  się nudzić.


     Dla zabicia nudy trochę pogram w piłkę lub pobawię się balonami czy też innymi zabawkami.  Najczęściej, w oczekiwaniu na powrót mamy, będę zamęczać babcię i dziadka czym się tylko da. Gdy już mama wróci z pracy, a wraca ostatnio bardzo późno, będę wyglądać na mocno znudzonego tym codziennym, stale takim samym, trybem życia. Czyż nie widać tego na zdjęciu ? 


     Czasem uda się babci mnie uśpić. Wtedy i ja i dziadkowie mają chwilę spokoju. Niestety mama nie jest z tego powodu zadowolona bo ubranie mnie śpiącego nie jest łatwe. Starsi zawsze są z czegoś niezadowoleni. Trudno, taki już ich urok.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz