wtorek, 26 czerwca 2012

A po miesiącu ...

     Już od miesiąca mieszkam z daleka od mamy i rodzeństwa. Ale mam nowych "panciów" i to aż czworo. Dwoje trochę starszych ode mnie (licząc po ludzku) i dwoje już dorosłych. Ci dorośli mieli już bigla i to przez 15 lat. Kiedy ich opuścił zarzekali się, że nigdy więcej nie będą mieć pieska bo już nie ten wiek. Razem mają chyba ze 150 lat. Ale ci młodsi im nie uwierzyli i ... jestem.


     Przez miesiąc nic innego nie robiłam tylko jadłam, spałam, szalałam i rosłam. Że nie przesadzam dowodzi  zdjęcie górne, które można porównać z poprzednim, tym poniżej. 

 
                                                          Chyba widać różnicę.

      Miesięczne życie z nowymi "panciami" spędziłam częściowo w dużym mieście (tydzień) a od  trzech  tygodni jestem na wsi. Chyba to jest wieś bo jest las, dużo wysokiej trawy, niedaleko rzeka. Ulice mają tu nazwy, nasza nazywa się Grzybowa ale nie ma na niej nawet jednego grzyba - jest sam piach. 

     Uwielbiam spacery po lesie. Czasem kończą się w rzece ale zawsze zaczynają się w wysokich trawach. Ile jest tam różnorodnych zapachów wiem tylko ja. Panciowie w trawę wchodzą jedynie po to by mnie z niej wypłoszyć. Nie wiedzą co tracą.


     Dzień pełen zajęć i poznawania terenu kończę pozbyciem się nadmiaru tego co zjadłam i wypiłam a nie zużyłam na powiększenie się i nabranie krzepy.  Udaję się spać i pojawiają się problemy. Czy spać samotnie czy z którymś z panciów, czy na górze czy na dole czy na tapczanie czy w moim koszyku? Rozstrzyganie tego problemu powoduje, że marudzę, wiercę się, dokuczam moim współlokatorom. A przecież wiem, że nie jest istotne gdzie śpię. Ważne, żeby przyjąć moją ulubioną pozycję i śnić o gonieniu kotów.

     Dobranoc.



sobota, 26 maja 2012

Rodzina w komplecie



     Po przeszło rocznej przerwie pojawiła się w naszej zdekompletowanej brakiem psa rodzinie następna bigielka, równie jak poprzednia piękna. Ma dopiero 3 miesiące ale  już trochę reaguje na swoje imię Cheri i na  inne polecenia. Mamy nadzieję, że będzie posłuszna (choć to raczej niemożliwe przy  charakterze bigli) i szybko się z nami zżyje. Dużo śpi. Jest jej obojętne czy w domu na jej posłaniu czy w ogrodzie na kołderce z kwiatków, czy w jadącym samochodzie.

     Jej przybycie  spowodowało  spore zamieszanie wśród rodziny kociej. Falko,  kot z bielmem na prawym oku, choć duży, silny i goniący inne koty nie zdecydował się na "kontakt" z pieskiem nawet przez szybę drzwi prowadzących do ogrodu. Ujrzawszy za szybą psi pyszczek, który koniecznie chciał się z nim zaprzyjaźnić, profilaktycznie zwiał gdzie pieprz (a właściwie papryka) w ogrodzie rośnie. Było nam przykro, bo Falko przez wiele miesięcy był maskotką do głaskania, pieszczenia, karmienia smakołykami i pojenia mlekiem. Jako jedyny z kociego stadka lgnął do nas jak pies. Dzień przed pojawieniem się Cheri spędził z nami wiele godzin. Czyżby coś przeczuwał i chciał by go wygłaskać na zapas ?

     Jednak do spotkania w końcu prawie doszło. Kot stał na trawniku przed gankiem, jak zwykle czekając na otwarcie  drzwi, zza których winna wychylić się znajoma karmicielka. Tymczasem ujrzał srogą i wrogą istotę, która choć wyglądała jak potwór, ale zaledwie trójnożny więc niezbyt szybki,  nagle  popędziła w jego kierunku na czterech sprawnych łapach. Błyskawiczna ocena odległości do zbawiennego płotu i równie zbawiennej  najbliższej brzozy skłoniła Falko do wybrania  wspinaczki. W ułamku sekundy, pokonał połowę wysokości dość dużego drzewa, bezpiecznie przewiesił się przez gałąź i rozpoczął obserwację terenu. Prawdopodobnie Falko taką podróż odbył pierwszy raz w życiu. Nie na darmo codziennie na drewnianym obramowaniu futryny wypróbowywał przyczepność swoich pazurów zostawiając ślady doprowadzające nas do bezsilnej wściekłości. Z niepokojem czekamy co będzie dalej.  Na podstawie naszych dotychczasowych doświadczeń liczymy  na przyjaźń, choć może jak w przypadku  znanych polityków  może to być przyjaźń "szorstka".

     Panna Cheri jest bystrą obserwatorką. Jeśli tylko nie śpi bacznia przygląda się poczynaniom jej panciów. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się obserwacje  ich póz podczas wypoczynku. Efektem tych działań jest decyzja Cheri o zmianie dotychczasowych zwyczajów i przejście na spanie na plecach. Może nie jest to pozycja najwygodniejsza. No ale skoro panciowie tak śpią to chyba coś w tym jest. Trudno (pewnie pomyślała) wyjdą na jaw niezliczone ilości piegów na moim brzuchu i trzeba będzie wymyślić co zrobić z czterema nogami sterczącymi w górę ale za to wszyscy będą spać w tej samej pozycji. I o to chodzi, by się nie różnić zanadto od reszty.