piątek, 28 listopada 2014

U mnie bez zmian

   No nie całkiem bez zmian. Trochę podrosłem, trochę przytyłem, opanowałem chodzenie "na wstecznym" - przyda się gdy będę mieć prawo jazdy i samochód. Zdaniem dziadków i rodziców przytyłem zdecydowanie za mało. Mnie się wydaje, że wystarczy. Jem jeśli mi smakuje (niestety nie wszystko mi smakuje) i wtedy, kiedy nie bolą mnie kolejne wyrzynające się zęby. A mama wymacała, że naraz wyrzyna mi się ich aż pięć. Ponadto głodnym się czuję gdy się się wyszaleję w tańcu i bieganinie, a nie gdy karmiciele pomyślą, że czas mnie podtuczyć.

     Od mojego ostatniego wpisu (dziadek mówi - ostatniego postu) minął prawie miesiąc. Dostałem bardzo dużo nowych zabawek. Był tego cały worek bo kolega dziadka zebrał zabawki po swoich dwóch wnukach i przetransportował do nas. Myślę, że moją radość widać na mym pysiu.


     Ale gdy połowa zabawek od razu pojechała na działkę trochę posmutniałem.


     Choć właściwie nie ma się czy martwić, bo wiosna będzie za kilka miesięcy i wszystkie zabawki będą do mojej dyspozycji. Na działce czeka mnie też nowe, poważne zajęcie. Będę musiał opanować bezpieczne schodzenie po schodach do ogrodu. Taka nauka wymaga skupienia więc ten stan umysłu ćwiczę od niedawna. Czy to widać ?


     Chwile skupienia mijają szybko, bo w gruncie rzeczy jestem trzpiotem. Nieraz chowam się dziadkom. W ich mieszkaniu nie mam wielu możliwości "zniknięcia". Ale nawet schowanie się za firanką to miła zabawa. Dziadkowie wołają: Faris, Faris,gdzie jest Faris. Wtedy ja wychylam się zza firanki  i wszyscy są zadowoleni, że się znalazłem.


     Lubię też być fotografowany z moją polską babcią, która się mną opiekuje niemal cały dzień. Drugą babcię mam w Egipcie. Raz już byłem u niej z wizytą. Ale ten Egipt jest bardzo daleko i choć podróż dobrze zniosłem (bo przespałem) na częste wizyty nie mogę liczyć.

   
     Moja ukochana babcia  warszawska pozwala mi nawet na dotykanie jej ulubionego kwiatka, który stoi na stole. Chętnie bym go zerwał ale nie chcę babci robić przykrości, więc go tylko pogłaszczę.


       Żegnam się do następnego posta licząc, że moi przyboczni fotografowie narobią kolejnych zdjęć.







sobota, 1 listopada 2014

Listopadowy park

     Pierwszy dzień listopada 2014 roku słoneczny nie był, ale też nie był zimny. Babcia, mama, Cheri i ja poszliśmy na spacer. Nie było w tym nic nadzwyczajnego bo niemal codziennie spędzam w pobliskim parku kilka godzin. Nowością było to, że tym razem nie w wózku a na własnych nogach, we własnym ciepłym skafandrze i własnych bucikach.


    Mama zabrała ze sobą aparat. Niestety nie wykorzystała jego możliwości. Większość zdjęć, na co dziadek zwrócił uwagę, jest zrobiona z pozycji lotnika lecącego dość wysoko nad ziemią. Aparat jest wyposażony w obrotowy ekran i należało go użyć, ustawić odpowiednio i niewiele się pochylając trzaskać zdjęcia z "pozycji żaby". Nie wiem o co chodzi z tą żabą, dziadek obiecał, że mi kiedyś to wyjaśni.

     Żaba, nie żaba grunt, że już pewnie chodzę w stroju tak krępującym ruchy, i to po różnych nawierzchniach. Gdy trzeba kucnąć  robię to śmiało bo wiem, że się podniosę bez używania rąk i pomocy opiekunów.


     Nie unikam nawet brodzenie w liściach, których jest ku uciesze Cheri cała masa. Leżą prawie w całym parku. Cheri wykorzystuje je jako pampersy o ile nie wywącha w nich smakołyka.


     Z tego powodu ostatnio chodzi nie w miękkiej obroży a w obrzydliwej kolczatce.

  
     Nie lubi tego i czasem popiskuje. Niestety jest za silna i nie ma innego sposobu by ją ucywilizować. Może kiedyś zrozumie, że nie wolno panciami pomiatać. Jeśli tak się stanie to powróci do obroży.

    Dzisiejszy dzień był pierwszym dniem listopada, kto wie czy nie ostatnim tak ciepłym. Mama odważyła się nawet na opuszczenie mi kaptura i zdjęcie czapki. Byłem z tego bardzo zadowolony. Babcia nigdy by się na taki czyn nie zdobyła.

 
     Na koniec spaceru zostałem umieszczony w wózku, co tak dobrze usposobiło mnie do świata, że postanowiłem zademonstrować "oglądaczom" swój górny "dwójząb"


     Ponieważ się podobał dałem jeszce drugi pokaz. Tym razem w szerszym uśmiechu  ukazał się kolejny ząb tworząc piękny choć niesymetryczny górny "trójąb".


      I na tym pokazy zakończyłem.

     Gdyby nie wsadzili mnie do wózka pewnym krokiem pomaszerowałbym do domu


     choć bezpieczniej jest przekraczać ulicę Czerniakowską w wózku.