środa, 22 kwietnia 2015

. . . czemu się śmiał ?

                                                           To są sprzęty babci,


                                                          a to jest sprzęt mój.


      Prawda, że trochę podobny? Wszystkim, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi wyjaśniam, że prawie codziennie rano, jeśli się umówimy, że rano jest około  godziny 11, mama odprowadza mnie do dziadków. Następnie z babcią wędruję do parku, gdzie spędzam kilka godzin na różnorodnych ćwiczeniach fizycznych i na spacerach. Ostatnio z bardzo dobrym skutkiem trenuję chodzenie po schodach. Świetne są do treningu schody koło Pomnika Sapera, wykorzystuję je z lubością, a siedem stromych stopni w klatce schodowej, prowadzących do windy mogę już  pokonać bez pomocy ściany lub palca opiekuna.

     Po treningu często muszę się zdrzemnąć. Gdy się budzę koło nas jest już dziadek z moją "psią siostrą" Cheri. Tak też było wczoraj, ale z małą zmianą. Dziadek przyniósł babci jakieś sprzęty, którymi babcia zaczęła głaskać psicę. Cheri nie była zadowolona, wyrywała się. Babcia też wyrywała tylko nie "się" a włosy z zimowego futra Cheri, które  teraz z niej całymi pękami wyłażą. Robiła to jakąś specjalną, okrągłą gumą. Włosy wyciągnięte z psa lądowały w koszu od śmieci. Do ostatecznego zdenerwowania "siostry" babcia doprowadziła kolejnym sprzętem, przypominającym połączenie grzebienia z maszynką do strzyżenia.

     Po powrocie do domu przypomniałem sobie te operacje wykonywane na psiej fryzurze i postanowiłem sam  też je przećwiczyć, oczywiście w miarę dostępności sprzętu. Jedynym, które wydało mi się zbliżone do oryginału było narzędzie, jakim biedny dziadek jest zmuszany, niemal codziennie, do obierania kartofli. Wyjąłem toto z szuflady i poczekałem aż "siostra" przyjdzie do kuchni. Długo nie trzeba było czekać i wkrótce mogłem przejechać obieraczką po jej grzbiecie. Nic się nie wyczesało więc Cheri przetrzymała próbę dzielnie. Więcej prób już nie było bo do kuchni wszedł dziadek i widząc co się dzieje prawie pękł ze śmiechu.

     Teraz się zastanawiam dlaczego dorośli  tak często śmieją się z dziecięcych prób, które mają na celu naukę porządnego wykonywania różnych życiowych prac. Przecież robimy to także by im pomóc, by ich odciążyć od codziennych obowiązków. Kiedy ci, wszystko wiedzący, wreszcie zrozumieją, że dzięki naszej pomocy będą mieli więcej czasu   DLA NAS !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz