sobota, 22 sierpnia 2015

Nareszcie mam trochę czasu


     Czyżby od 27 maja (czyli od poprzedniego postu) w moim życiu nic nie zaszło ? Oj zaszło, zaszło i to dużo. Zachodziło tak szybko, że nie było okazji by zasiąść przed klawiaturą.

     Potworne lipcowo - sierpniowe upały nie tylko zniechęcały do jakiejkolwiek aktywności ale też głęboko odmóżdżały. Teraz jest trochę lepiej ale rankami zdecydowanie gorzej. Poranne temperatury około 6 stopni jakiegoś Celsjusza przypominają, że nadszedł znowu czas na poszukiwanie dostawcy drewna do kominka. Jedna mądra pani, która teraz mieszka poza Polską uprzedziła nas, że "taki mamy klimat", więc nie ma co narzekać.

     W ogrodzie pojawił się kolejny po trampolinie umilacz mojego życia. To niewielki basenik, do którego dziadek wlewa zimną wodę z pompy a słońce nagrzewa ją do temperatury pozwalającej w tej wodzie wytrzymać. Pierwszy raz gdy dziadek chciał mnie wsadzić do baseniku nie byłem tym zachwycony. Nie wiedziałem o co chodzi  i tak bardzo podkurczyłem nogi, że dziadek zrezygnował ze swojej akcji. Nie chciał by mi zamoczyła się pupa ubrana w pampersa. Dopiero mama przekonała mnie, że kąpiel na dworze jest bardzo miła. Od tej pory czekam kiedy znajdę się w baseniku.

     A gdy to się wreszcie stało, radości było niemało.
 

          Niestety ta wersja - czyli nadmuchiwana - nie jest najlepsza. Wody do niego można nalać niewiele, ściany się przechylają, bardzo łatwo go przedziurawić, szczególnie jeśli w kąpieli chce wziąć udział nasza Cheri. Dziadek mówi, że w następnym roku kupi basenik na stelażu.


     Że zabawa jest przednia to widać na zdjęciach. Najbardziej na tym niżej. Dziadek mówi, że gdy się pluskam to radość z pyska mi tryska.


    Nadal świetnie się bawię na trampolinie. To rozrywka rozwijająca wytrzymałość i siłę mięśni. Nic dziwnego, że również dziewczynki lubią sobie poskakać. Czasem wpada do mnie sąsiadka Nela, z którą miło spędzam czas. Jest trochę starsza i dużo wyższa więc skacze bardzo wysoko.


     Gdy się już naskaczemy trzeba trochę odpocząć. Czasem podczas odpoczynku wpadam w zadumę.


   Ta samotna noga to - jeśli ktoś się przestraszył myśląc, że się oderwała od reszty - to noga Neli, całej i zdrowej. Ona też musi odpocząć. Zdjęcie poniżej jest dowodem, że Neli nic złego się nie stało. Jest cała, zdrowa i uśmiechnnięta więc pewnie również zadowolona.


     Oprócz basenu, skakanki i bajek z TV czas wypełnia mi obrona przed jedzeniem, spacery po lesie, codzienna kąpiel przed snem i niezmordowane wykręcanie się od kończącego dzień spania.

Po kolei wygląda to tak: najpierw oczekiwanie by jedzenia było mało,


  potem udawanie, że jem,


aż wreszcie okrzyk triumfu, że męczarnia się skończyła,

      

      Często słyszę, jak babcia z dziadkiem zastanawiają się skąd ja mam siłę ?

      No i dobrnąłem do leśnego spaceru.


      Mojego BOR-u (a właściwie BOF-u) nie widać na zdjęciu bo są dyskretni i zdjęcie zrobili z tyłu.

     Spacer leśny jednak męczy gdy jest odbywany na własnych nogach i po skakance na batucie. Więc po powrocie do domu i zdziebku TV na dobranoc czasem padam i skłonny jestem zasnąć na podłodze, oczywiście z moim pluszowym Reksiem pod głową. Niestety czujna i troskliwa babunia zaraz pochwyci mnie do kąpieli. Potem nic już mnie nie uchroni przed łóżkiem, chyba że ...


uda mi się - jeśli jeszcze mam siłę - zaprezentować "bunt dwulatka" i trochę opóźnić pójście do łóżka. Słowo "pójście" nie jest właściwe, bo najczęściej jestem tam wkładany na siłę.


     A gdy już jestem w łóżku nie wypada nic innego jak pogodzić się z losem i z uśmiechem na ustach zasnąć i spać do rana.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz